Nadzór somatyczny stada - droga do sukcesu w produkcji mleka

Oglądaj
Udostępnij

         - Komórki somatyczne są to przede wszystkim komórki krwi, złuszczony nabłonek wydzielniczy i nabłonek dróg wyprowadzających mleko z wymienia. One trafiają do mleka. Są indykatorem zdrowia tego wymienia i danej sztuki - tłumaczy Waldemar Krzymowski z Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka.

         W Polsce wiele hodowli ma duży kłopot z komórkami somatycznymi. - Dlatego, jako Polska Federacja, wypowiedzieliśmy tym komórkom wojnę. Dlaczego z nimi tak walczymy? Dlatego, że chcemy mieć zdrowe krowy. Po drugie przemysł przetwórczy, mleczarnie nie kochają komórek somatycznych. Komórki somatyczne zmieniają smak mleka. Ono może być wręcz gorzkie przy bardzo wysokich poziomach. - Pewne kultury bakteryjne, które są wykorzystywane w serowarstwie, nie za bardzo chcą rozwijać się w towarzystwie komórek somatycznych, bo to są komórki obronnościowe, to są limfocyty, leukocyty, makrofagi, granulocyty. Sery podpuszczkowe trudniej się robią. Mleka UHT przy wysokim poziomie komórek somatycznych też nie można wyprodukować, bo po prostu kapilary zapychają się przy produkcji - wyjaśnia specjalista.

         Doradcy z PFHBiPM jeżdżą po oborach na zaproszenie hodowców i świadczą usługę określaną jako audyt somatyczny. - Próbujemy znaleźć przyczynę, dlaczego są tak wysokie poziomy komórek somatycznych, próbujemy wspólnie z hodowcami znaleźć środki zaradcze i je wdrożyć - mówi Waldemar Krzymowski.

         Nadzór somatyczny stada prowadzony jest przez PFHBiPM w dwóch formach. Pierwsza to jednorazowy audyt. - Jeżeli hodowca ma problem z komórkami somatycznymi, zwraca się do nas, my przyjeżdżamy do obory w czasie udoju, obserwujemy, jaką prowadzi rutynę doju, kontrolujemy jego aparaturę i wszystkie nawyki z tym związane - wyjaśnia specjalista. - Na samym końcu - mamy taką check-listę punktów do sprawdzenia, żebyśmy niczego nie pominęli - próbujemy z tego zebranego materiału wyciągnąć wnioski i omówić je z hodowcą. Jeśli hodowca dostosuje się do naszych wskazówek, jest dobrze, jeśli nie - trudno, to są jego zwierzęta. Sam powinien wiedzieć, że należy o nie dbać.

         Druga forma to audyt somatyczny prowadzony w ramach abonamentu. Nosi nazwę „Somatyka plus”. - Odwiedzamy hodowcę czterokrotnie w ciągu roku. Przez długi czas śledzimy jego postępy, korygujemy jego działania w czasie doju, sprawdzamy, co zrobił po naszej ostatniej wizycie, co poprawił, mówimy, co ma jeszcze ulepszyć - tłumaczy doradca z PFHBiPM. Poziom komórek somatycznych u poszczególnej krowy świadczy o jej stanie zdrowia, a szczególnie o stanie gruczołu, wymienia. Natomiast ogólny, z całej obory, świadczy o zdrowotności stada.

         W uzyskaniu i utrzymaniu odpowiedniego poziomu komórek somatycznych ważny jest stan aparatury udojowej, usuwanie usterek, częsta, rutynowa wymiana gum strzykowych - co najmniej co 6 miesięcy przy gumach czarnych, co 8 miesięcy - przy gumach silikonowych, nieco lepszych. Kontrolowane jest też podciśnienie. - Teoretycznie hodowcy wiedzą, co robić, ale podczas audytu okazuje się np., że wakuometr jest tak brudny, że nic nie widać, w ogóle jest nieczytelny. Tymczasem jeśli ciśnienie jest zbyt wysokie, to jest najgorszy scenariusz - mówi Waldemar Krzymowski.

         W ramach abonamentu kontrolowana są m.in. praca pulsatorów, pojemność kolektorów, które odprowadzają mleko, praca schładzalnika, który musi schłodzić mleko w odpowiednim czasie do temperatury 4 czy 6 stopni, bo inaczej mleczarnia nie odbierze mleka. W następnej kolejności doradcy skupiają się na samej rutynie doju, czyli na czynności, którą hodowca powtarza dwa, nawet trzy razy dziennie.

         Przez nieprawidłowy dój można zniszczyć wieloletnią pracę hodowlaną. Dlatego specjaliści z PFHBiPM zwracają uwagę na prawidłowe przygotowanie wymienia do doju. - Często jeszcze pokutuje - jedno wiadro i jedna szmata do mycia wymion czterdziestokrowiego stada. Wymiona nienawidzą wody, nie lubią jej. Stosowanie jej to chyba większe przestępstwo niż pustodój, z którym też mamy bardzo często do czynienia - mówi Waldemar Krzymowski.

         Zamiast wody powinno się stosować na wymiona pianę. - Najlepsze w mojej ocenie są te oparte o kwas mlekowy i aktywny tlen - ocenia doradca z PFHBiPM. - Ta piana musi ok. 1-1,5 minuty na tym strzyku działać. Później nie używamy żadnej szmaty, tylko jednorazowym ręcznikiem papierowym ze specjalnej celulozy zdejmujemy pianę i zakładamy aparat udojowy. Wcześniej jeszcze trzeba krowę przedzdoić, spuścić z niej 3-4 strugi mleka, z każdej ćwiartki, najlepiej do przedzdajacza, ocenić to, pozbyć się tego korka z dippingu z poprzedniego udoju i dopiero założyć aparat.

         Nadal nie wszyscy hodowcy wiedzą, że są trzy rodzaje pustodoju. - Pierwszy, kiedy zakładają kubki udojowe, krowa jeszcze mleka nie puściła, a to wymię już jest maltretowane przez aparaturę udojową. Drugi, taki wewnątrzudojowy, spowodowany nieprawidłową pracą pulsatora. W czasie doju może dochodzić do takich mikrosekundowych pustodojów, co też po pewnym czasie da wzrost komórek somatycznych, co stanowi bramę wejścia dla bakterii i rozwija się kliniczne mastitis. Trzeci pustodój to ten końcowy, kiedy aparat wisi, krowa jest wydojona, a kubki strzykowe dalej te strzyki maltretują - tłumaczy doradca.

         Po zakończonym doju, w momencie, kiedy mleko już nie przepływa, należy odłączyć podciśnienie w aparacie udojowym, zdjąć aparat i natychmiast wykonać dipping - kąpiel strzyków w środku dezynfekcyjnym. Ten środek ma zabezpieczyć strzyk z zewnątrz i wytworzyć koreczek dippingowy w kanale strzykowym, oddzielając zatokę strzykową, całe wnętrze wymienia przed bakteriami środowiskowymi.

         Jak doradca z Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka ocenia postępy w jednej z nadzorowanych przez niego obór, należącej do Diany i Marka Koczorków z Mochowa, w województwie opolskim? - W tej oborze nie jest źle, powiedziałbym - jest dobrze. Postęp jest niebywały. Gospodarze bardzo umiejętnie korzystają z wyników oceny użytkowości. Śledzą te raporty. Najpierw zootechnik im objaśniał, na czym to polega. Dziś już sami potrafią rozszyfrować kolumny cyfr, wiedzą, co które parametry oznaczają, jak należy się zachować. Korzystają też z doradztwa żywieniowego. Rozpoczęli od wydajności ok. 5,5 tys. Dziś są tuż przed 10 tys. Przy dzisiejszych wydajnościach to wymię jest naprawdę ciężko zapracowane. Przez wymię potrafi przepłynąć 500 litrów krwi, żeby to wymię wyprodukowało 1 kilogram mleka. To jest potworna praca - podkreśla Waldemar Krzymowski. - Krowę można porównać do lekkoatletki, która codziennie przebiega maraton, czyli ponad 42 kilometry i do tego przez większość czasu jeszcze jest w ciąży. To jest przeolbrzymia praca. Tym zwierzętom trzeba dać wszystko, co można najlepsze. Również rutyna doju powinna być prawidłowa i jak najlepsza.


Wideo nie jest powiązane z żadnym artykułem