Bezorkowo walczą z suszą

Oglądaj
Udostępnij


- Według mnie uprawa bezorkowa jest najlepszym sposobem na suszę - mówi Alfred Trawiński - agronom w Ośrodku Hodowli Zarodowej Garzyn - gospodarstwie liczącym w sumie prawie 4 tys. ha.

- Wyposażenie parku maszyn w urządzenia do uprawy bezorkowej wymaga dużych nakładów i nie każego na to stać, ale trzeba do tego podchodzić sukcesywnie i przede wszystkim liczyć... także wodę w glebie - zaznacza Alfred Trawiński.

Według agronoma taki rodzaj uprawy, to najlepsze rozwiązanie na coraz częściej nękające rolników niedobory opadów. - Teoretycznie można również wypompować wodę spod ziemi i podlewać uprawy, ale według mnie, to jest piłowanie gałęzi na której się siedzi. Prowadzi to do obniżania poziomu wód gruntowych i wtedy wszyscy na tym cierpią - twierdzi Trawiński, który zaznacza, że przy intensywnym nawadnianiu upraw w jego rodzinnych rejonach, był już świadkiem wysychania stawów, które "nigdy" wcześniej nie wysychały. - Nie tędy droga, żeby wypompowywać wody podpowierzchniowe. Jeśli można korzystać z cieków naturalnych, to i owszem można to wykorzystywać, ale wody głębinowe niekoniecznie - mówi Alfred Trawiński.

Bezorkowo lepsze plony?

- Porównanie plonów osiąganych w uprawie płużnej i bezorkowej jest w naszym wypadku trudne, ale na pewno trzeba powiedzieć, że różnice są widoczne, kiedy mamy suchą jesień. W uprawie bezorkowej zatrzymujemy wodę i nasiona kładziemy w wilgotną glebę, natomiast w uprawie płużnej, jeśli nie popada, to rośliny się męczą - tłumaczy agronom w OHZ Garzyn.

Jakie zabiegi wykonywane są na polach?

Bez pługa uprawiane jest prawie 2/3 powierzchni całego gospodarstwa. Najczęściej przebiega, to w ten sposób, że po zbiorze plonu głównego pole uprawiane jest broną talerzową, aby zatrzymać parowanie z gleby, a później przychodzi czas na głęboką uprawę kultywatorem na głębokość 25-28 cm i siew. - Tak ustawiamy maszyny, że po kultywatorze, w przeciągu 15-20 minut jedzie siewnik, który wysiewa rzepak bądź zboża - wyjaśnia Trawiński.

W tym roku w Garzynie po raz pierwszy, na próbę postawiono na uprawę kukuryudzy w systemie Strip-Till. - Poszliśmy w kierunku uprawy pasowej, żeby zobaczyć jak sprawdzi się to u nas na polu. Większą wagę w tym wypadku trzeba przyłożyć do walki chemicznej. 3-4 dni po siewie potraktujemy pole glifosatem, a później będziemy obserwować, czy będzie trzeba stosować jeszcze jakieś typowo kukurydziane środki - kończy agronom.


Wideo nie jest powiązane z żadnym artykułem